zabrakło prądu w okolicy...
Normalnie......, zaraz eksploduję.. Ta łazienka nie jest mi pisana! W środę miał być płytkarz? Ano miał... Nawet był... Ale zaraz pojechał na pogrzeb. Zostawił pomocnika, który przez cały dzień docinał i szlifował płytki - tak, aby dziś poleciało szybciej. Niestety, dziś szybciej nie poleciało, bo w całej okolicy nie ma prądu! Konserwacja linii, czy coś.... Mogliby kłaść te docięte, tylko niestety, trzeba zacząć od skosów, a tych nie ma przygotowanych. No cóż..., dziś nie mogę być chyba na nikogo zła. Pozostaje mi grzecznie czekać. Poza tym, pogoda nie sprzyja i innym sprawom.
W gazowni sprawy jakoś idą, bo dziś podpisaliśmy aneks do umowy.. (chodzi o daty, jakieś przesunięcia - głupie formalności). Jutro, albo w poniedziałek będzie już podpisany i pójdzie dalej - w kolejkę do wcinki. Mówią, że do 20-stego gaz w domu będzie.. Zobaczymy..., zobaczymy....
W tym czasie moja kochana połówka dzielnie walczy ze schodami . Myślał, że pójdzie szybciej, jednak czas płynie nieubłaganie, a efekty mało widoczne. Tak czy inaczej, wyspawał już stelaż. Jestem z niego baardzo dumna .
Jeśli szczęście nam dopisze, a prąd zagości w naszym domu, to jeszcze dzis zawisną na ściane .
Teraz trzeba będzie dociąć trepy, rurki z kwasówki, złożyć do kupy i rozstać się z drabiną.... - to będzie truuuudne rozstanie .
Zobaczymy jakie schodeczki mężuś mój spłodzi .