o mały włos....
Wczoraj o mały włos stracilibyśmy wszystko... Zachodzimy w głowę jak to się stało. Wróciliśmy wieczorem od rodziców i zastaliśmy ogien w garażu. Brama szczelna, drzwi do domu również, więc na zewnątrz nic nie było widać. Ogień się nie rozprzestrzenił na tyle, bo nie miał dopływu powietrza. Prawdopodobnie zrobiło się zwarcie w przewodzie doprowadzającym prąd do rozdzielni. Czyli co... - wada fabryczna przewodu, albo gryzonie.. Garaż czarny......, osmolony. Pomieszczenie gospodarcze też.. Spalonych tylko kilka rzeczy, jednak tynki do roboty. Straty na kilka tysięcy. Szczęście, że nie wróciliśmy później, bo nie byłoby już do czego. Szczęście, że nie stało auto w garażu, szczęście, że nie stao się to w nocy, bo nie obudzilibyśmy sie już............ Szczęście w nieszczęściu.
No i szczęście, że ubezpieczyłam wcześniej budowę..
Gdyby nie zdrowy rozsądek i zimna krew męża, nie wiem co by teraz było...